Wylewa się z człowieka przede mną.
Krew leci strużką z buzi.
Wargi są nienaturalnie czerwone.
Patrzę bezlitosnym wzrokiem.
Ta osoba jest silna.
Nie poddaję się, nie roni ani jednej łzy.
Tylko krew.
Z nosa również.
Rozcięty policzek.
Można powiedzieć, że ten człowiek ma twarz obsmarowaną krwią.
Nie krzyczy.
Siedzi cicho z tępym wzrokiem, jest związany.
To nie on płacze, to ja.
Moje łzy, a jednak bezlitosny wzrok.
Chcę stworzyć mu większy ból.
Przewracam krzesło, które z hukiem upada.
Rozpinam mu koszulę, chwytam nóż i wbijam go w jego klatkę piersiową robiąc długie linie.
Staram się o to, aby robić to wolno, aby ból był większy.
Zbliżam się do jego nóg.
Zawracam.
Rysuję nożem po jego żebrach.
Wbijam go w jego nogę, później robię długą krechę na jego ramieniu.
Patrzę mu w oczy.
Pluję mu w twarz.
Wykrzykuję "Gnij w piekle, śmieciu ! "
I wbijam nóż w jego skroń...
Śmieję się i pozostawiam ciało z nożem przebijającym głowę na wylot