środa, 28 sierpnia 2013

Historia z żyletką

Mam 16 lat. Jestem Ewa postanowiłam wam opowiedzieć swoją historię z żyletką.

To zaczęło się 17 grudnia 2012 roku. Tej daty nie zapomnę do końca życia.

Wyjątkowo chłodny wieczór. Środek grudnia. Z nudów zaczęłam przeglądać pamiętniki internetowe. Trafiłam na jeden, który szczególnie przyciągnął mnie do siebie. Prowadziła go dziewczyna, siedemnastolatka, która cięła się z miłości. Od tej pory codziennie gościłam na jej stronie. Często ze łzami w oczach i totalnym niezrozumieniem czytałam jej notki.

W swoim życiu przeżyłam wiele zawodów z powodu zauroczenia, ale ten był najbardziej bolesny. Dzień za dniem stawał się koszmarem. Wiedziałam, że chłopak nie będzie mój, jednak w podświadomości wierzyłam, iż może akurat się uda. Każdej nocy płakałam w poduszkę na myśl o ukochanym. Na blogu dziewczyny, z którą łączyło mnie tak wiele, a zarazem nic, ujrzałam wpis pożegnalny.
Byłam sama w domu. W kuchni poszukałam jakiegoś małego kieliszka. Stłukłam go o podłogę. Rozpadł się na kawałeczki.
Sięgnęłam po jeden z nich. Moje oczy stanęły we łzach. Podciągnęłam rękaw koszulki i przejechałam szkłem po ręce. Zapiekło. Poleciała krew... Obiecałam sobie, że więcej tego nie zrobię, ale... Szkło schowałam do pudełeczka, a potem na dno szafki.
Do świąt było wspaniale. Przynajmniej tak mi się wydawało.
Przed Sylwestrem razem z koleżankami planowałyśmy małą imprezę. Nie wyszło. Zostałam sama. Miałam do wszystkich żal.
Przypomniał mi się wtedy "on". Wyciągnęłam pudełko z szafki. Wtedy zrobiłam to po raz drugi. Blizny ukrywałam pod bandamką. Nosiłam ją często więc nie musiałam ukrywać. Bratowa i mama nic nie zauważyły.
Z resztą czy kiedykolwiek w ogóle się mną naprawdę interesowała?

Cięłam się prawie, każdego dnia. Po  rękach.
Do czasu gdy zrobiło się ciepło. Był to chyba jedyny taki czas, gdy przestawałam się ciąć regularnie. Pogoda sprzyjała mojemu nastrojowi. Zbliżały się wakacje, więc coraz mniej nauki, a więcej spotkań ze znajomymi.
Moje szczęście zbyt długo nie potrwało. Zaczęły się wakacje,które zapowiadały się wspaniale.
Myślałam, że choć na chwile zapomnę o ukochanym. Całe wakacje spędziłam w domu. No może nie całe... Kilka dni spędziłam w psychiatryku.
Musiałam się komuś wyżalić, więc sięgnęłam po kartki, w których zawieruszyła się żyletka. Pocięłam się. Sprawiło mi to wtedy taką ulgę. Widok krwi...
Po niecałych dwóch tygodniach zostałam wypuszczona do domu.

Na drugi dzień byłam umówiona z kuzynką. Oczywiście nie zamierzałam grzać się w długim rękawie, a cięcia zakryć musiałam, więc do bluzki z krótkim rękawem dodałam bandamkę, którą zawiązałam sobie zasłaniając blizny.
Przy niej i znajomych zapominam o smutku. W ich towarzystwie byłam całkiem inną osobą. Śmiałam się, żartowałam.
Siedziałyśmy wtedy na ławce, gdy zobaczyła moje cięcia, których nie zakryłam. Zapomniałam o nich i rozłożyłam rękę. Zapytała prosto z mostu czy się okaleczam. Ja jakby nic zgrywałam, że po co niby miałabym to robić i zaczęłam żartować, że podrapał mnie pies.
Do tego tematu wróciłyśmy niedawno...
Kiedy codziennie miałam bandamkę na ręce.
Ponownie zapytała a ja znów obróciłam to w żart.

Zaczęło się tak niewinnie, a potem żyletka stała się jedynym lekiem.
Poznałam wiele osób, które także cierpią na to samo. Z jedną z nich nawet miałam się spotkać. Jednak kontakt się urwał. Ona się wyleczyła, poznała chłopaka, ze znajomymi układa się jej jeszcze lepiej. Nie mam do niej żalu, no może czasami w podświadomości.
W końcu ma prawo żyć normalnie.
Z pewnością ciekawi jesteście jak jest teraz?
Kocham nadal, dochodzą problemy w domu.
W wieku nastoletnim chce się spróbować wszystkiego, więc mówiąc nie rób tego niczego nie wskóram. Musicie przeżyć to sami, by przekonać się jak to jest.

Autoagresja jest taką samą chorobą jak alkoholizm czy narkomania. Może najsłabszą, ale jest... Zaczyna się niewinnie.
Potem stacza na dno... Dlatego starajcie się utrzymać silną wolę, nie dajcie ponieść się emocjom, miejcie dużo znajomych, bo kto jak nie oni zrozumieją lepiej wasze problemy...?
Ja w tych największych chwilach zostałam sama. Dużo razy traciłam wiarę w siebie, co doprowadzało do samookaleczeń            


3 komentarze:

  1. Zawsze widziałam szał wręcz na tak zwana grupę "EMO", że cioty, że się tną, że to śmiecie. Nigdy do niej nie należałam, nie rozumiałam.

    W zimę 2012/13 wpadłam w depresję. Skrajną nie akceptacje siebie. Dlaczego? Bo czułam do siebie wstręt. Jestem dziewczyną, podobają
    mi się chłopcy i zaczęły podobać inne dziewczyny. Czułam do siebie urazę, czułam się gorsza, czułam się nikim.

    Krzyczałam ile sił w płucach, lecz nikt nie słyszał. Nikt nie chciała. Szesnastolatka, które nie umie odnaleźć swojej tożsamości seksualnej? Wyśmiewana, gnębiona, sama? O to kim byłam.

    Właśnie w tamtych momentach sięgnęłam po żyletkę. Leżałam w wannie i pragnęłam odgrodzić się od całego świata. Wstając zachwiałam się i złapałam się odruchowo pułki z kosmetykami, które wpadły do wanny. Wyciągając je znalazłam żyletkę. Niewinną, metalową blaszkę. Wiedziałam o tym, czym jest i co może się stać.

    Nie chciałam by było widać blizny, od razu zaliczono by mnie do grupy emo-panienek. Cięłam się po wewnętrznej stronie ud, brzuchu, tuż przy żyłach.

    Po bitwie samej z sobą, jestem już tu. Nowa, szczęśliwsza.

    Mam na imię Julia. Za dwa dni mam 17 lat. Jestem biseksualistką. Psycholodzy stwierdzili u mnie stany depresyjne pół roku temu. Cięłam się. Teraz cieszę się z życia.

    OdpowiedzUsuń
  2. To uzależnia. Gdy już zaczniesz nie potrafisz przestać. Staczasz się w dół z żyletką w ręce i nawet, gdy jest dobrze sięgasz po nią. Ból fizyczny próbuje tłumić ból psychiczny. Widok krwi cię podnieca, po jakimś czasie chcesz tego więcej i więcej, i po pewnym czasie sama dostrzegasz, jak ciężko ci żyć bez tego kawałka metalu. Ciągle myślisz, że to najlepsze wyjście, a przecież przez autoagresję nic nie stanie się lepsze. Czujesz się pusta bez kolejnych ran, a blizny niekiedy obrzydzają ci swoje ciało, ale kochasz je. To choroba.

    OdpowiedzUsuń
  3. Valkyrja_surma
    Zgadzam sie z tobą nadal jest mi ciężko moje życie jest w chuj trudne nie umiem sama sobie poradzić mam chłopaka który mnie wspiera jest przy mnie próbuje mnie odciągnąć od tego gdy biorę żyletkę do rąk zabiera mi ja kocham go za to że jest przy mnie nie zostawił mnie nawet dlatego że wylądowałam w psychiatryku zaakceptował mnie taką jaka jestem.Dziękuje mu za to.

    OdpowiedzUsuń